Showing 1 - 15 of 29 comments. Darkfyre May 12, 2015 @ 10:00am. While it's not perfect, there is a "coop mod" of sorts. It's called "Battle Time," and basically one player plays the single player campaign and whenever you get into a fight, it starts up a multiplayer game and your friend can join your battle on your side (or the enemy side, for
W tym poradniku opiszę wszelkie kwestie związane z utworzeniem oraz prowadzeniem własnego państwa w grze Mount&Blade: Warband. Opisze od czego zacząć, jak przygotować się do utworzenia własnego państwa, jak utrzymywać dobre stosunki z naszymi wasalami, jak prowadzić wojny tak aby zyskać najwięcej terenów oraz jak zrobić dobry
The maximum battle size in Native (At least to my knowledge) is 150. With the battle size set to that and the rest of the difficulty settings on max, the difficulty percentage for me is 111%. #7. Asphe Jul 1, 2017 @ 12:59pm. Maximum except for 'speed' which I set to lowest.
Dynamically modify mount HP limit, now mount HP limit relate to their category(war horse, noble horse), culture, weight. Compatible with custom category and custom culture. Extend non-crafted range weapon damage modify, now those range weapon with custom weapon usage can get patched by adding some configs.
El Dark Souls de los sandboxes medievales 👽 Directos completos en https://www.twitch.tv/jujalagTwitter - https://twitter.com/jujalagInstagram - https://www.
Mount & Blade: Warband > Guides > tosac's Guides. 68 ratings. All Mount & Blade: Warband Wallpapers, Available in HD. By tosac. With this guide you can find the perfect Mount & Blade: Warband wallpaper. Award.
.
Całe szczęście doczekałem się pełnoprawnego rozszerzenia, jakim jest Warband. Pokrótce przypomnę czym jest Mount & Blade. Produkcja ta to nic innego, jak symulator średniowiecznego rycerza stworzony przez zapaleńców z Turcji. Tytuł od graczy dla graczy charakteryzuje się dużo większą grywalnością niż większość produkcji tworzonych przez wielkie koncerny. Jesteśmy częścią i sponsoruje nas laptopy poleasingowe Kraków W kwestii single playera nie zmieniło się zbyt wiele. Mamy więcej elementów znanych z podstawki, w tym samym świecie, z tymi samymi miastami i z tą samą mechaniką. Akurat w tym wypadku jest to duży plus. Stara, sprawdzona formuła dalej funkcjonuje świetnie i ma się dobrze. Niestety, brak zbyt wielu nowych elementów będzie widoczny dla weterana serii. Wciąż wykonujemy te same zadania, które mimo olbrzymiej grywalności mogą się znudzić. Dla kogoś, kto jak ja dużo czasu spędził z poprzednikiem, to będzie po prostu Mount and Blade w nowej oprawie. Dla pozostałych to będzie niesamowite przeżycie… o ile się na nie zdecydują, bo grafika mimo poprawy, wciąż nie stoi na zbyt wysokim poziomie. Nowością jest trochę ulepszona grafika. Poprzednik był po prostu brzydki. Warband jest już tylko niezbyt ładny. Nie wymagałem zresztą od tej gry żadnych efektów. Nie latają tu kule ogniste, błyskawice i smoki. Na potrzeby tej produkcji, taka oprawa odpowiada. Największa nowość nie dotyczy trybu single player. Jest nią oczekiwana przez fanów możliwość gry wieloosobowej. Możemy w niej oblegać zamki, wygrywać wielkie bitwy, czaić się z kuszą w lesie czy szarżować na wroga tak jak poprzednio, z tym wyjątkiem, że teraz przeciwnik nie będzie komputerowy. Będzie całkowicie żywy i zdolny do zaskoczenia nas. Przenosi to rozgrywkę w zupełnie nowy wymiar i jest jedynym konkretnym powodem dla którego warto Mount and Blade: Warband kupić. Czy warto kupić Warbanda? Jeśli posiadacie Mount and Blade, to kupujecie dodatek w zasadzie tylko do gry w sieci. Musicie więc wziąć pod uwagę tylko ten aspekt rozgrywki. Ci, którzy w Mount and Blade jeszcze nie grali, powinni czym prędzej udać się do sklepu i poczynić odpowiedni zakup w postaci pudełka z Warbandem. Ocena: 9,5/10 Plusy: – więcej i ładniej tego samego Mount and Blade – tryb Multi – niskie wymagania Minusy: – wciąż niezbyt ładna oprawa graficzna – za mało nowości w trybie single player recenzja gry Ogniem i Mieczem Wymagania sprzętowe: OS: Windows 2000/ME/XP/Vista/7 CPU: dowolny GHz i szybszy RAM: 1 GB Karta graficzna: 128 MB pamięci na pokładzie, zgodna z DirectX HDD: 900 MB wolnej przestrzeni dyskowej Inne: karta dźwiękowa zgodna z DirectX oraz połączenie z Internetem (gra online oraz aktywacja) Rafał Hryniewski
To strona z ocenami gry Mount & Blade: Warband. Główna ocena gry to średnia ważona ocen użytkowników, recenzenta oraz ekspertów, którymi są nasi redaktorzy. Ocena użytkowników to średnia not wystawionych przez naszych czytelników grze na konkretnej platformie. Jeżeli dany tytuł posiada w serwisie recenzję z oceną, to w tym miejscu znajduje się wystawiona przez nas nota i ewentualna rekomendacja. Jeżeli gra nie miała jeszcze premiery, użytkownicy mogą wyrazić swoje oczekiwania w stosunku do niej. Nie wpływają one na ocenę gry po premierze. Oceny i oczekiwania są wyrażane w skali 10-punktowej. Gra jest dostępna na platformach PC PS4 XONE AND. Jak oceniamy gry, oceny redakcji, ocen czytelników? Wybierz wersję gry, którą chcesz ocenić:
Dostępna na platformie PC, AND itd. gra Mount & Blade: Warband jest samodzielnym dodatkiem do wydanej w roku 2005 produkcji Mount & Blade, łączącej cechy sandboksowego RPG-a akcji z elementami strategii. Tytuł, będący w praktyce rozszerzoną wersją gry macierzystej, został opracowany przez twórców pierwowzoru z tureckiego studia TaleWorlds Entertainment, założonego przez głównego projektanta gry Armagana Yavuza. Mount & Blade: Warband zadebiutował na rynku w 2010 roku, pierwotnie tylko w wersji pecetowej. W marcu 2014 roku produkcja ukazała się na przeznaczonych do gier tabletach z procesorem Nvidia Tegra 4, zaś ponad sześć lat od pecetowej premiery trafiła również na konsole ósmej generacji. Konsolowa edycja wyróżnia się spośród swych poprzedniczek nieco podrasowaną oprawą graficzną. Jednocześnie (podobnie jak w wersji mobilnej) gra pozbawiona została jednego ze swych największych atutów, tzn. obsługi modyfikacji tworzonych przez samych graczy. FabułaPodobnie jak pierwowzór, Mount & Blade: Warband nie ma klasycznej warstwy fabularnej, stawiając w głównej mierze na otwartość świata oraz pełną swobodę w kształtowaniu losów naszego bohatera. W grze wcielamy się w postać podróżnika, który trafia do utrzymanej w średniowiecznych klimatach krainy Calradia, a naszym zadaniem jest stopniowe budowanie reputacji poprzez uczestnictwo w kolejnych potyczkach i rozwijanie podległej nam drużyny najemników. W toku rozgrywki możemy działać na własną rękę, bądź przyłączyć się do jednej z rywalizujących ze sobą frakcji, zajmujących różne rejony Calradii – a z czasem nawet stanąć na jej czele. Oprócz znanych z pierwotnej wersji gry Królestw Swadii, Rhodoków, Vaegirów i Nordów oraz Chanatu Khergickiego, w Mount & Blade: Warband pojawia się także nowa, szósta strona konfliktu – Sułtanat Sarranidzki, a wraz z nią szereg nowych postaci i zadań do wypełnienia. MechanikaPod względem mechaniki, produkcja korzysta w znacznej mierze ze sprawdzonych rozwiązań pierwszego Mount & Blade, a rozgrywka toczy się niejako na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich stanowi mapa strategiczna, na której przemieszczamy się po świecie gry i zarządzamy bohaterem oraz jego ekwipunkiem i drużyną. W trakcie walki, udziału w turnieju lub po wejściu do miasta, gra przełącza się w tryb akcji, gdzie kontrolujemy naszego bohatera w widoku FPP lub TPP, a także wydajemy drużynie rozmaite polecenia. Podobnie jak pierwowzór, gra odznacza się realistycznym modelem walki i umożliwia przetestowanie szerokiej gamy średniowiecznego oręża pokroju mieczy, toporów, łuków, kusz, maczug i innych. Wydany na platformie PC, AND itd. Mount & Blade: Warband znacząco rozwija jednak wiele aspektów swojej poprzedniczki i wprowadza szereg nowych możliwości, w znakomitej większości stanowiących odpowiedź na sugestie samych graczy. Jako że w toku rozgrywki nasza postać może zajść na sam szczyt drabiny feudalnej, twórcy poprawili sztuczną inteligencję poszczególnych wasali oraz dowódców w kwestiach strategiczno-politycznych i rozwinęli nasze możliwości dyplomatyczne, dzięki czemu mamy teraz znacznie większą władzę i sprawujemy pełniejszą kontrolę nad swoją domeną. Możemy podporządkowywać sobie innych lordów i czerpać z tego rozmaite korzyści; pojawia się także opcja zawarcia politycznych sojuszów za pośrednictwem małżeństwa. Istotne novum stanowi również możliwość założenia własnej frakcji. Zestaw nowości uzupełnia zaś ulepszony samouczek, wyjaśniający znacznie więcej aspektów rozgrywki, przez co jest przystępniejsza dla początkujących graczy. Tryby gryJedną z głównych atrakcji Mount & Blade: Warband jest wprowadzenie rozbudowanego trybu rozgrywki wieloosobowej dla maksymalnie 64 graczy. Wśród dostępnych wariantów rozgrywki znalazły się zarówno te klasyczne (np. Deathmatch, Team Deathmach, Capture the Flag czy Conquest), jak i kilka oryginalnych. Jednym z nich jest Siege (Oblężenie), w którym jedna drużyna ma za zadanie bronić zamku, a druga szturmować jego mury. W trybach Battle (Bitwa) oraz Fight and Destroy (Walcz i Zniszcz) uczestnicy również dzielą się na broniących i atakujących, jednak w tym wypadku nie ma mowy o klasycznych respawnach, a po śmierci odradzamy się dopiero z początkiem następnej rundy. Kwestie techniczneW porównaniu do wydanego w 2005 roku Mount & Blade, jego następca oferuje wyraźnie ulepszoną warstwę wizualną, poprawione tekstury i nowoczesne efekty wizualne – oświetlenie HDR, odbicia czy efekt rozmycia. Pod względem oprawy całość wciąż stoi jednak na dość przeciętnym poziomie, nawet jeśli mowa o podrasowanej graficznie edycji konsolowej. Jednym z największych atutów Warband jest obsługa modów tworzonych przez graczy, dzięki którym możemy tworzyć własne scenariusze, jednostki oraz bronie. Przyjemność ta zarezerwowana jest jednak wyłącznie dla posiadaczy pecetowej wersji gry.
piątek, 23 kwietnia 2010 7 minut czytania O grze Mount & Blade usłyszałem niemal trzy lata temu. Została mi ona przedstawiona jako amatorsko rozwijany projekt, przeznaczony głównie dla wielu graczy, umożliwiający rozgrywkę w świecie przypominającym średniowiecze. Wtedy jeszcze założenia były bardzo proste – istniały tylko dwa królestwa, a o żadnym multiplayerze nie było mowy. Jednak gra miała w sobie coś niesamowitego, grywalność i możliwości, jakich nie oferował wtedy żaden inny tytuł. Od tamtego czasu grałem w M&B zawzięcie, z zapałem śledząc jego losy. Projekt się rozwijał, z dwóch królestw nagle zrobiło się pięć, tytuł trafił pod opiekę wydawniczą Paradox Interactive, słynący z takich gier jak Europa Universalis czy Hearts of Iron, by wreszcie w 2009 roku Mount & Blade ujrzało światło dzienne. Gra wywoływała mieszane uczucia. Grafika odstraszała, tematyka i brak jednolitego wątku fabularnego dziwiły i powodowały podziały. Zgodzono się co do tego, że Mount & Blade jest produktem niszowym, przeznaczonym dla bardzo specyficznego odbiorcy, któremu odpowiada taki a nie inny klimat. Zapowiedziano więc stworzenie samodzielnego dodatku, który oprócz sprawienia, że grafika w grze będzie bardziej przypominać współczesne tytuły, doda do niej mnóstwo nowych opcji i ciekawych rozwiązań. Największe emocje budził tryb multiplayer. Tak powstał Mount & Blade: Warband. Pierwsze wrażenia Grę ściągałem przez platformę Steam, mając co do niej wielkie nadzieje, wciąż jeszcze będąc pod wrażeniem promocyjnych filmów, wywiadów i materiałów, które obiecywały przeróżne rozkosze dla każdego, kto skusi się i zagra. Pierwsze wrażenie było raczej miłe – oprócz faktycznie ogromnie rozwiniętej opcji wyboru efektów graficznych, pozwalających na dostosowanie gry do zarówno najnowszych, jak i nieco starszych konfiguracji sprzętowych, wzbogaconych o piękne grafiki towarzyszące wszystkim menu czy ekranom ładowania. Już rysunki zdobiące pierwowzór były ładne, lecz rysowane oszczędnie, przedstawiane w formie szkicu. Tutaj są w pełni kolorowe, pełne szczegółów i idealnie wpasowane w klimat gry oraz rozgrywki. Menu główne zbyt mocno się nie zmieniło – dodano do niego tylko kilka opcji, wreszcie osobny samouczek, tryb kampanii dla pojedynczego gracza, tryb dla wielu graczy oraz możliwość stworzenia własnej, generowanej losowo bądź predefiniowanej bitwy. Ciekawość sprawiła, że zacząłem od samouczka. Zaraz po wczytaniu mapy zostałem rzucony w wir osady treningowej, z hałaśliwie jeżdżącą po torze konnicą, dziko drącymi się szermierzami i co chwila rozlegającymi się wizgami strzał, wypuszczanych przez trenujących łuczników. Sterowanie nie zmieniło się zbytnio – wciąż funkcjonuje zestaw klawiatura + mysz, wciąż wybierać można dwa tryby widoku kamery, a więc zza pleców postaci bądź z perspektywy pierwszej osoby, choć doszło kilka ciekawych lub zaskakujących możliwości, z których zdecydowanie najciekawszy jest kopniak w pamiętnym stylu Króla Leonidasa z 300, krzyczącego przy tym „This is Sparta!”. Tylko czekać, aż na YouTubie pojawią się adaptacje tej sceny w wersji na M&B: Warband. Należy dodać, że dla gracza, który wcześniej z grą styczności nie miał, system walki może wydać się nieco mylący. Wszystko opiera się na ustawieniu odpowiedniego kąta kamery, który deklaruje, z której strony wykonujemy atak. W teorii brzmi złowieszczo, w praktyce jednak jest bardzo intuicyjne. Ataki wykonuje się lewym przyciskiem myszki, blokuje zaś prawym (kierunek bloku dostosowywany jest automatycznie, choć można wyłączyć tę opcję), co czyni toczenie walk na broń białą prawdziwą przyjemnością. Samouczek na dobrą sprawę nie odkrył przede mną nic nowego. Wciąż jestem tragicznym łucznikiem, nadal jedyną bronią dystansową, której wolno mi dotykać, jest kusza. Najlepiej macha mi się dwuręcznym toporzyskiem, a gdyby kazano mi potykać się na lance w rycerskim turnieju, zapewne zsiadłbym po chwili z konia i z bronią gotową do zamachu czekał na konnego adwersarza. Tutaj ciekawostka: broń turniejowa oraz treningowa w Mount & Blade naprawdę wierna jest historycznemu pierwowzorowi. Miecze są drewniane, lance mają zaokrąglone czubki, podobnie jak strzały. Mała rzecz, a cieszy. Ku Caladrii! Kiedy już gra uznała, że wystarczająco nadaję się do samodzielnej wojaczki, ruszyłem ku trybowi dla jednego gracza. Po przeczytaniu krótkiego wstępu nastąpiło to, co fani gier RPG lubią chyba najbardziej: tworzenie postaci. Mount & Blade posiada raczej otwartą konwencję; nie ma w nim wytyczonego głównego wątku fabularnego, dając tym samym graczowi ogromną swobodę i wolność wyboru. Dlatego też przeszłość postaci prowadzonej przez gracza nie jest tu taka ważna. Wybory są raczej klasyczne: można być zubożałym szlachetką, złodziejem, kupcem czy też leśnym łowcą. Żaden z tych archetypów jednak nie przekreśla innego, są tylko wytycznymi do rozdzielenia punktów umiejętności. Mam co do tego rozwiązania dość mieszane uczucia – z jednej strony ogromna swoboda w grze bardzo mi się podoba, z drugiej jednak brak wątku fabularnego, choćby rozwiązanego tak jak w TES III: Morrowind, sprawia, że gra może stać się po pewnym czasie nudna. Tak było w pierwowzorze, twórcy zaś obiecywali, że wprowadzą do niej urozmaicenia, które zaciekawią i pozwolą „wsiąknąć” na dłużej. Jak to się ma do rzeczywistości? Trudno powiedzieć. Mechanika gry wciąż pozostaje taka sama – taki sam jest zestaw atrybutów, umiejętności oraz biegłości, mechanizm tworzenia postaci pozostał właściwie niezmieniony. Następnie szybka walka z dwoma zbirami i pierwsze zadanie od kupca, który z nami podróżował do wybranego przez nas miasta, a potem już na szerokie wody, wprost na mapę świata, pełną miast, zamków i wiosek, między którymi jest nasz samotny bohater, na pierwszym poziomie, z ekwipunkiem, którym krzywdę najprędzej zrobi sobie samemu. Tutaj miłe zaskoczenie – mapa świata zyskała nową oprawę graficzną, bardzo przyjemną dla oka. Założenie gry jest proste; w sposób obrany przez gracza, czy to mieczem, czy pieniądzem, czy podstępem, ma on zdobyć sławę i potęgę w pełnym wojen świecie Caladrii, w którym sześć frakcji rywalizuje o totalną dominację nad resztą. Wszystkie frakcje wzorowane są na średniowiecznych europejskich i bliskowschodnich potęgach, zaczynając od form rządów i tytułów, a kończąc na uzbrojeniu wojsk. Rekrutujemy więc żołnierzy, trenujemy ich w ogniu bitwy, zarabiamy pieniądze, wykonując misje bądź handlując, by wreszcie zacząć zdobywać zaszczyty, uczestniczyć wojnach, oblężeniach, i związawszy się na stałe z jakimś władcą, otrzymać w lenno wsie, zamki bądź miasta. Przysłowiowa łyżka dziegciu Gra jest ciekawa i wciągająca – to fakt. Jednak nie ma rzeczy idealnych; tak jest też w przypadku Warbanda. Pierwsze zastrzeżenie to grafika: poprawiona, lepsza, „dzisiejsza”. Nic bardziej błędnego. Co z tego, że udoskonalono mapę strategiczną, jeśli modele jednostek wciąż wołają o pomstę do nieba? Podobnie wioski, miasta, zamki – one pozostały niezmienione, a im kilka nowych tekstur zdecydowanie przydałoby się. Poprawiono grafikę w grze, teraz mamy dużo trawy, drzew, przyrody, co sprawia tylko, że gra na najwyższych ustawieniach się zacina (grałem w nią na quadzie i7, z GeForce’m 9600 GT i 4GB RAM-u, gdy jej wymagania to: Pentium 4 GHz, 512 MB RAM, karta grafiki 64 MB). Podobnie rzecz się ma przy bitwach z maksymalną liczbą jednostek. Postacie w grze wyglądają dobrze tylko od szyi w górę, zaś od szyi w dół... cóż, lepiej nie zdejmować im pancerza. Podobnie konie – są pośrodku przedzielone wielką krechą, oddzielającą dwie połówki tekstury. Do ekwipunku zastrzeżeń nie mam – wciąż jest przygotowany nieźle, a efekt odbijającego się w stali światła dodaje walkom smaczku. Zastanawia mnie tylko możliwość założenia damskiej sukni mężczyźnie – czy to żart twórców, czy niedopatrzenie? Poprawki graficzne, mimo że były potrzebne, zostały potraktowane straszliwie po macoszemu – winny nie jest tu nawet silnik, na którym stworzona jest gra. Istnieją modyfikacje do oryginalnego Mount & Blade, które w zatrważający sposób poprawiają wygląd jednostek i obiektów w grze – twórcy mogli spokojnie bazować na umieszczonych tam rozwiązaniach i nikt nie miałby im tego za złe, wręcz przeciwnie. Podobnie z oprawą dźwiękową – te kilka utworów stworzonych na potrzeby oryginału po kilkunastu odtworzeniach stają się wręcz nie do zniesienia, choć może to tylko moje wrażenie – wszak gram w tę grę tyle, że muzyka z niej mogła mi się już po prostu znudzić. Same odgłosy w grze budzą we mnie mieszane uczucia. Szczęk oręża, wizgi strzał czy tętent kopyt brzmią dobrze, pasują do używanej broni, jednak wrzaski żołnierzy i głównego bohatera są co najmniej śmieszne – wszyscy drą się jak plemię barbarzyńców, którzy lecą na siebie z pianą na ustach. Podobnie okrzyki bólu i przedśmiertne jęki – znowu pojawia się kwestia modyfikacji gry, w których podłożono odgłosy znacznie lepiej. Rozszerzono inteligencję komputerowego przeciwnika – teraz ucieka, gdy złamie się jego ochotę do walki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby również poprawiono jego zdolność myślenia. Komputer nie flankuje, nie otacza, wraże wojska idą nieskładną kupą na przeciwnika, nie stosując zupełnie żadnej taktyki czy strategii. Przy odrobinie sprytu, odpowiednim ekwipunku i wydawanym komendom z menu dowodzenia jednostkami, dobrze zbudowany oddział może zatrzymać przeciwnika kilka razy bardziej liczebnego, przy bardzo małych stratach własnych. Jestem również rozczarowany trybem multiplayer. Nie jest tak, że mi się nie podoba – przeciwnie, możliwość starcia z żywymi, myślącymi przeciwnikami jest niepowtarzalna, szczególnie obserwując potyczki sformowanych już klanów, stosujących taktykę walki w grupie (Falanga w Mount & Blade! Boty tego nie potrafią), lecz miałem nadzieję na coś więcej. Gra ma bardzo uproszczony system dobierania ekwipunku i wyboru klasy, mimo stylu rozgrywki przypominającego ten z najsłynniejszych sieciowych strzelanek – Modern Warfare 2, Team Fortress 2 czy najnowsze Bad Company 2. Gdyby dodać możliwość rozgrywania kampanii sieciowych w wielu graczy (w bojach przez sieć uczestniczyć może do 64 graczy) oraz system osiągnięć i doświadczenia znany z innych gier, multiplayer w Warbandzie byłby trybem, od którego nie mógłbym się oderwać za nic. Nie chcę zostać źle zrozumiany – Mount & Blade: Warband to naprawdę świetna gra, rozszerzająca znacznie podstawową wersję. Oprócz twórców, usilnie pracujących nad kolejnymi łatkami, poprawiającymi co bardziej niepokojące niedociągnięcia w grze, sami fani tytułu nie ustają w pracy – gra jest jednym z najczęściej modyfikowanych tytułów na świecie, dzięki czemu można tylko grać w nią dłużej. Szczególna gratka dla fanów heroicznego fantasy – polecam wypatrywać nowej wersji moda The Last Days – konwersji Warbanda do Śródziemia i świata Władcy Pierścieni. Tymczasem, oręż w dłoń i hajda na wroga! Dziękujemy firmie CDP za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego. Plusy System walki „Sandboxowa” budowa świata Bitwy po 400 zbrojnych Kompozycja menu Bogactwo broni oraz jednostek Wiele ważnych usprawnień w stosunku do oryginału Tryb multiplayer Minusy Niezoptymalizowany kod Grafika wciąż archaiczna, mimo poprawek Słaba oprawa dźwiękowa Dziwnie poprawione AI Brak kampanii multiplayer Brak jednolitego wątku fabularnego Ocena użytkowników Średnia z 68 ocen Twoja ocena Wczytywanie...
mount and blade warband recenzja